piątek, 6 lipca 2018

Od Savey c.d. Lu’Aj

To niesamowite jak wiele obrazów pojawia się w głowie, gdy człowiek błądzi w zaświatach. Czułam się jakoby w ciemnym pokoju pełnym obrazów ze wszelkimi wspomnieniami. Płynnie poruszały się a niektóre z nich wydawały z siebie przeróżne dźwięki i dialogi. Zatrzymałam się przy jednym z nich, skupiając się nad nim wyjątkowo długo. Mała jasnowłosa księżniczka siedziała na końskim kłębie, otulona ramionami opiekuńczego ojca. Miałam wtedy osiem lat, lecz pamietam to jakby stało się wczoraj. Koń poniósł ich w zieloną głuszę, zaprowadzając we wcześniej nieznane miejsca. Podeszłam dwa kroki dalej, odwracając wzrok w drugą stronę. Przed oczami ukazała się kobieta, goniąca piętnastoletnią dziewczynę z sukienką w rękach. Uśmiech jakby sam spłynął na moje usta, przypominając o tym jak zawsze unikałam wystawnych strojów. Do moich uszu wpadł głośny dźwięk zamykanych i zakluczanych drzwi, oczy natomiast opanowało nieprzyjemne jasne światło. Wiec tak wygląda koniec? Ktoś zatrzaskuje drogę powrotną, zmuszając Cię do podążania w stronę światłości.... Przesunęłam dłonią po czymś niezwykle miękkim, niczym jedwabna pościel na jednym z łóżek. Westchnęłam cicho i powoli otwierałam ciężkie powieki. Chcąc przyciągnąć jedną z rąk w celu otarcia zmęczonej twarzy, poczułam opór, zimnego metalu. Spanikowana otworzyłam oczy i zerknęłam w stronę unieruchomionej kończyny. Grube, szare kajdany oplatały mój nadgarstek,  same będąc spięte z ramą drewnianego łoża. Potrząsnęłam głową, chcąc się dobudzić, niezbyt rozumiekąc co się w tym momencie dzieje. Wzrok powolnie wędrował po białej pościeli, ustając dopiero na zabandażowanym przedramieniu. Czyżbym jednak miała możliwość przeżycia jeszcze jakiegoś ułamku czasu na tym świecie? Poczułam ciepły wiatr na policzku, przez co zerknęłam na okno, osłonięte długimi zasłonami do samej ziemi. Skupiłam jednak wzrok na tym co działo się za szkłem. Słońce znajdowało się nad piaskowymi wydmami, w układzie wskazującym godzinę siedemnastą, to niemożliwe... Dla pewności zacisnęłam dłonie w pięść, rozkoszując się chwilą kontroli nad własną powołoką. Nie wierze jednak, że ten blogi stan będzie trwał wiecznie, to byłoby zbyt proste... Wzrok dalej wędrował po wielkiej komnacie, analizując każdy znajdujący się w niej przedmiot. Pomieszczenie pełne było wielu starych pamiątek, nadających wyrazu beżowym ścianom. Wszystko było wyważone w granicy dobrego smaku, zachęcając do rozmyślań na temat jego kompozycji. Na krześle leżała górna część mojej zbroi wraz z opadającym z jej ramion czarnym płaszczem, oznaczającym rangę w szeregach wojska mego ojca.. Wiele dni zajęło mi własnoręczne wyszycie herbu naszej rodziny, oplecionego gałęziami potężnych drzew i kwiatami róży. Oznaczało to nic więcej jak elitarną jednostę pierwszej linii uderzeniowej, podczas obrony jak i ataku, potocznie nazywano nas tymi od ciężkiej roboty. Czerń natomiast dawała mi możliwość głosu, praktycznie na równi z mym ukochanym władcą, dzięki temu od wielu pokoleń unikało się sprzeczek i wybiegania przed szereg niższych rangą żołnierzy. Na materiale ułożony został mój przyjaciel w boju, jak i reszta ostrych rzeczy które posiadałam przy sobie. Czy ktoś na prawdę pomyślał, że miałabym w zamiarze sobie zrobić krzywdę z powodu trapiącego uroku? Dużo się nie pomylił, jednakże musiał być bardzo ostrożny skoro przykół mnie do łóżka ciężkim żelazem. Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam przecząco głową, w momencie gdy ktoś starał się otworzyć drzwi. To właśnie ten dźwięk drażnił moje uszy w błogim śnie. Skupiłam wzrok na drewnianych wrotach, dostrzegając znajomą mi twarz - młodzieniec z lasu. Przekręciłam głowę by przyjrzeć mu się dokładniej, ten natomiast usiadł obok mnie i złapał za opatrunek na przedramieniu. Był o dziwo bardzo delikatny i dokładny w tym co robi. Przyglądałam się uważnie jego dłoniom, nie krzywiąc się nawet odrobinę gdy ten przyłożył mi nasączoną watę do rozcięcia. Zilendor go znał, jednakże czy ltoś na zdrowym umyśle , zatrzymałby jegomościa w swym lokum?
- Widziałeś co robię... - szepnęłam, lecz chłopak nawet na mnie nie spojrzał - Przecież ja i tak nocą nadal będę potworem.. - powiedziałam sama do siebie - wiec dlaczego? - spojrzałam na niego.
[Lu?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz