- Wiesz kto był dzielnym konikiem? - mówiłam można by rzec, dumna z zachowania zwierzęcia - Cucu był bardzo dzielny! - zaśmiałam się i otworzyłam potężne stajenne wrota.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem czegoś a raczej kogoś zupełnie innego niż rzeczywistej pustki. Weszłam w głąb skupiając wzrok na nieoświetlony róg stajni. Uwagę moją skupiło ostrze wbite w ścianę? Podeszłam bliżej, przyglądając się temu do czego mogło tutaj dojść. Przebity na wylot gad nie był zbyt codziennym widokiem.
-Meh... - szepnęłam krzywiąc się na ten obrazek i mocno zaciskając dłoń na lancy, wyciągnęłam ją z lichego ciała - jednego trupa mamy, teraz gdzie może być ten drugi...
Zaśmiałam się cicho pod nosem i zerknęłam w stronę dzisiejszego bohatera. Minę miał jakoby chciał mi powiedzieć, że niezbyt go to śmieszy. Wyprostowałam się i otworzyłam drzwi boksu, wpuszczając go do środka. Jeden już jest bezpieczny, lecz teraz zgubiłam drugiego z widnokręgu, z facetami jak z dziećmi... To dziwne... Musiało się coś stać... Przecież nikt nie zniknąłby bez słowa, po zabiciu zwykłego gada. Wyszłam powolnym krokiem z budynku, skupiając się na poszukiwaniu jakichkolwiek śladów ciemnowłosego. Poderwałam się do biegu, gdy spostrzegłam można by powiedzieć ubitą trawę na ziemi. Prowadziły one w głąb ciemnego lasu, a przyznam że niezbyt mi się widzi bieganie w głuszy nocą, w zupełnej samotności. Pokręciłam przecząco głową i skupiłam się na tym co tu i teraz, gdyż nieuwaga skończyła by się siniakiem. Sprawnie omijałam drzewa podążając coraz bardziej widocznymi śladami, jakoby młodzieniec zmieniał swój kształt, podążając w niewiadomym mi kierunku. Zatrzymałam się na brzegu lasu, widząc coś niepokojącego w oddali. Krajobraz zmienił się zupełnie. Zieleń zanikała na środku polany, ustępując miejsca zajmującemu ogromny obszar jezioru. Na jego brzegu stała postać bardzo regularna, podobna człowieka... Posiadała jednak ogon i była o wiele wyższa od zwykłego przedstawiciela homo sapiens. Jedyne co mogę rzec to to, iż ludzie dużo nie dodawali w swych barwnych opisach, gdyż smokowca nie streścisz w dwóch słowach. Szybko schowałam się za konarem dębu, gdy wcześniej znajomy mi młodzieniec zaczął odwracać głowę w moją stronę. Dłoń powędrowała w stronę miecza, którego nie wyczułam pod opuszkami palców. Przeklęłam pod nosem, uderzając głową w korę. Wyjrzałam zza pnia jednak nie zauważyłam już bestii stojącej w oddali. Poszłabym za nim... Jednak brak oręża pokrzyżował moje plany. Nie ruszę w nieznany teren bez czegokolwiek do obrony. Nie powiem ale zainteresowało mnie to co stało się przed chwilą, jakoby miał coś skrywać przede mną, nie lubię tak niejasnych sytuacji... Nie zaprzeczę bo nawet się zmartwiłam, ponieważ zawdzięczam mu życie i mam u niego ogromny dług... Nie tylko wdzięczności. Wróciłam szybko w poznane mi już mury świątyni, chwilę przed tym jak ciemność całkowicie zapanowała nad zieloną krainą. Rozkoszowałam się przez chwilę zapachem siana, powolnie przechadzając się po stajni. Podeszłam do karego ogiera, łapiąc koc z najbliższej półki. Chciał się podnieść, jednak zanim to zrobił, usiadłam obok niego na miękkiej ściółce, jak to robiłam codziennie będąc jeszcze podlotkiem. Przyznam, potrzebowałam towarzystwa, a on był jedynym który mógłby mi go teraz dotrzymać.
- No to zostaliśmy samy Cucełku... Gdzie on mógł pójść... - szepnęłam układając się na potężnej szyi - jak mi to wytłumaczysz do rana, skoczę Ci po marchewkę - dodałam i zamknęłam zmęczone powieki.
Jeżeli nie dowiem się jutro, o co chodziło ciemnowłosemu z unikaniem mojej osoby, wpadnę w furię. Jedno wiem, nie daruję mu tej nocy...
LUCKU DROGI NIE DARUJE CI TEJ NOCY XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz