poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Desiderii c.d. Gabrijela

 Podciągnęłam nogi prawie pod samą szyję, by móc oprzeć na nich podbródek. Przyjemny, wieczorny wiatr pieścił odsłoniętą skórę, porywał do tańca włosy czarne niczym nocne niebo. Dwójka roześmianych małolatów ganiała się po ogrodzie. Niewinni. Beztroscy. Nieświadomi tego, co miało zdarzyć się zaledwie kilkanaście godzin później. Podobnie jak ja. Uniosłam kąciki ust, gdy Degio zrobił to samo z młodszą siostrą, mocno zaciskając ręce w jej pasie. Leciutka szata zafalowała w rytm nadawany przez jasnowłosego, oplatając się wokół nóg bliźniaka. Przywodziła na myśl obłoki pchane przez boskie siły, jak Anna miała w zwyczaju mawiać. Wir mroku i jasności. Dwójka bliskich ufnie oddająca się sobie w dziecinnej zabawie.  Perlisty śmiech trzeciej w kolejce do tronu, przeplatany z powoli zmieniającym się głosem dziedzica potęgi. Tak bardzo chciałam do nich dołączyć, jednak zostałabym za to ukarana po raz kolejny. Dziewczęciu mającemu zostać królową jednego z sojuszniczych państw nie przystawało bawić się z rówieśnikami. Powinnam godnie reprezentować Yarrę, bez zająknięcia wykonywać polecenia męża, podszeptywać mu ukradkiem podpowiedzi. Przymknęłam oczy, choć promienie słońca nie pozwoliły mi na skąpanie się w ukochanym mroku, zalewając mnie feerią odcieni czerwieni i jej podobnych.
 — Desiderio, chodź do nas!— wykrzyknął Degio.
 Pokręciłam jedynie głową, uśmiechając się doń smutno. Pierwszy i jedyny pełnoprawny kandydat na Wielkiego Imperatora mógł pozwolić sobie na swobodę i beztroskę. Jednak jego bliźniaczka od zawsze obarczona była odpowiedzialnością za nich wszystkich, uznawana za wcielenie jednej z tych nic nieznaczących boginek.
 — Desiderio...!— Głos zza kurtyny tej sielskiej scenki. Tak obcy dziecku, a jednak ukochany.
 Otworzyłam oczy, natychmiastowo żałując tego nagłego ruchu. Yarrański ogród zniknął, zastąpiony przez nieznane mi miejsce.
 Komnatę.
 Sypialnię.
 Łóżko.
 I tej przyjemny zapach, ciepło przeszywające mnie na wskroś. Mrużąc oczy, ledwo co widząc, wsparłam się na dłoni, która ześliznęła się z czegoś miękkiego wprost na zimną pościel. Przetarłam twarz, powracając do rzeczywistości, a serce nagle przyspieszyło swój bieg. Usta wykrzywiły się w radosnym grymasie. Wspomnienia sprzed kilku godzin powróciły, już nie będąc jedynie senną marą. Dwukolorowe tęczówki skierowano w moją stronę, zupełnie jakby chciano, bym je podziwiała. Pochyliłam się nad mężczyzną, muskając jego usta swoimi, rozkoszując się słodkim smakiem jego warg.
 — Dzień dob...
 — Imperator, władca Erivall oraz zebrani oczekują na panią w sali obrad.— Odwróciłam głowę ku drzwiom, w których stała Anna. Skrzyżowane ręce, karcące spojrzenie.— Dali pani dziesięć minut, po tym czasie bezzwłocznie rozpoczną zebranie.
 Zerwałam się z łóżka, prawie zabijając się o jego krawędź i tors Gabrijela. Na całe szczęście miał refleks na tyle dobry, by uratować mnie ten następny raz. Sama zaś rzuciłam krótko: Dziękuję i przepraszam, Cierniu. Wyminęłam starszą kobietę, pędząc na łeb na szyję pustym korytarzem. Boso, w samej koszuli i z włosami latającymi na wszystkie strony. Jeszcze na odchodne usłyszałam spokojny ton Anny, mówiącej coś do jasnowłosego.

GABRIJELU?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz