– A ty, Gabrijelu? Nie zbierasz się? – zapytała nagle pani Mattingly, skierowana już w stronę korytarza.
Zmarszczyłem lekko brwi, nie do końca rozumiejąc. Nie miałem żadnej misji po wczorajszym powrocie. Zwłaszcza, że Mistrz zauważył szkarłat na moim boku. A przynajmniej stary Jason o niczym, a niczym mi nie wspominał. Ba, nawet nie miał kiedy. Gdy tylko usłyszałem o powrocie pani mojego serca, natychmiast podszedłem do miejsca, w którym czekała.
– Gdzie mam się zbierać? Podobno nie mam żadnej misji – mruknąłem, podnosząc się do siadu. Jednocześnie nie spuszczałem ze starszej pani wzroku, jakby chcąc się upewnić, że ta w tym momencie nie żartowała.
– Jas.. Ekhm, pan Lancal wspominał, że masz pełnić straż przy sali obrad. A teraz.. Teraz do widzenia. Mam umówione spotkanie – oznajmiła z tajemniczym uśmiechem i zamknęła za sobą grube, dębowe drzwi.
Straż przy sali obrad.. I tak ciężko było ci o tym wspomnieć, stary pierniku?!
Czym prędzej zwlokłem się z miękkiego łóżka, pachnącego jeszcze delikatnymi perfumami Desiderii i podszedłem do szafy, by znaleźć odpowiednią koszulę. Niezbrudzoną krwią, bez dziur i w miarę, miarę świeżą. Narzuciłem na siebie ciemny, niemalże czarny materiał i związałem sznureczki na piersi, w tym samym kolorze. Później założyłem jeszcze część zbroi, składającą się z napierśnika i ochraniaczy na łydki, uda i przedramiona- absolutną konieczność do pilnowania porządku. Chwyciłem jeszcze halabardę, która pełniła z reguły funkcję dekoracji, niźli broni. Zwłaszcza na takich spotkaniach. W ciągu sześciu, może siedmiu minut dotarłem na swoje miejsce, jeszcze zanim wszystko się zaczęło. Czarnowłosy gwardzista, tak dobrze mi znany, powitał mnie lekkim uśmiechem, typowym dla niego- uniesieniem prawego kącika ust. Oznajmił, że głowy państw już weszły. I, że moja ukochana jest w środku.
– Prawie byś się spóźnił, Whitehorn. Cóż się stało, tak idealnemu rycerzowi, co? – parsknął cicho mój towarzysz, opierając cały swój ciężar na długim trzonku broni podobnej mojej.
– Mistrz mnie nie uprzedził, Ashryver. Jestem bardziej zdziwiony, że ty tutaj się znalazłeś o odpowiedniej porze. A nie, że skakałeś wokół Tenki do samego końca. I tak samo zdziwiony tym, że równie idealny Tobias mi o tym nie powiedział – odparowałem chabrookiemu mężczyźnie, uśmiechając się do niego zaczepnie.
– Tobias ci o tym nie powiedział, bo widział, że Gabrijel maszeruje do swojego pokoju z pewną kobietą, o której nie mógł się naopowiadać. A jako, że Tobias dobrze wychowany, to nie chciał przeszkadzać w igraszkach – wyprostował się dumnie i puścił mi oczko, poprawiając chwyt na drzewcu.
– W igraszkach.. – prychnąłem, kręcąc z rozbawieniem głową. – Weź powiedz otwarcie, że zazdrościsz, a nie udawaj dobrego przyjaciela, co?
Dwudziestolatek nie zdążył odpowiedzieć, gdy z sali nagle wypadł młodziutki chłopak, na oko szesnastoletni. Blady jak papier. Właśnie w momencie, w którym drzwi się otworzyły, dobiegł mnie melodyjny głos mojej pani. Głos mojej pani, który opowiadał to, czego nie odważyła się mi wspomnieć. Przygryzłem policzek od wewnątrz, gdy ciemnowłosy gestem pokazał mi, bym zajął miejsce młodzika, a on sam się nim zajął. Wchodząc do sali pokłoniłem się krótko przed zgromadzonymi władcami potęg i stanąłem między dwoma, znacznie niższymi mężczyznami. Dokładnie w tym samym momencie Desideria z powrotem zajęła swoje miejsce. Ja zaś zdążyłem ujrzeć białe, niemalże niewidoczne białe paseczki na udach ukochanej, a serce nieprzyjemnie zabolało. Wciąż mi nie ufała? Prawdopodobnie, skoro nie chciała mi tego zdradzić. Mimo to- nie dałem nic po sobie poznać, posyłając ukochanej pokrzepiające spojrzenie z uśmiechem, który tylko ona mogła dostrzec. Dopiero po tym na mojej twarzy zawitała wymagana przez etykietę obojętność, połączona z chłodnym, beznamiętnym spojrzeniem, którym raczyłem pozostałych władców. Spojrzeniem wypracowanym podczas tych kilkunastu miesięcy, które musiałem spędzić bez kobiety, o którą tak mocno się martwiłem..
DESIDERIO?
Ależ nie musiała ukrywać blizn, no :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz