Przemyłem pokaźne rozcięcie zimną wodą, w duchu przeklinając swoją nieuwagę. Gdy było już wyczyszczone z krwi – opatrzyłem je i zamknąłem pod cieniutką warstwą bandaża, którą ciężko byłoby zobaczyć spod materiału ciemnej koszuli. Jednak po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że bez sensu jest zakładać na siebie pobrudzone i rozcięte ubranie. Stąd, w duchu modląc się do swojego opiekuna o to, by zbytnio nie skrępować Desiderii, wyszedłem zza parawanu w samych spodniach, z których uprzednio zdjąłem elementy zbroi.
Serce zabiło o wiele, wiele mocniej, kiedy zobaczyłem ją leżącą na materacu. Oświetlona srebrnym blaskiem księżyca, kłócącym się o miejsce na jej ciele ze ciepłym światłem świec, wyglądała, niczym najprawdziwsza nimfa. Jasne włosy układały się wokół jej głowy, przypominając aureolę. Uśmiechnąłem się samymi kącikami ust, cicho omijając łóżko i klękając na jednym kolanie, tuż obok jej stóp. Bez słowa zdjąłem czarne pantofelki z jej nóg i ułożyłem je tuż obok niej. Kątem oka dostrzegłem, jak ta podnosi się na przedramionach i zerka na moje poczynania. Raz jeszcze posłałem jej szczęśliwy grymas i zacząłem delikatnie masować jej drobne, jasne stópki.
– Drugi raz w życiu dajesz mi dotknąć swoich stóp – zaśmiałem się cicho, kontynuując swoje zajęcie.
Pierwszy raz pozwoliła mi się tak zbliżyć, gdy nie zdążyłem złapać jej lecącej ze schodów, kiedy jedna ze szlachcianek, niby przypadkowo, na nią wpadła. Byłem wtedy najbliżej, więc bez pytania się o zgodę Mistrza i pani Anny, wziąłem szesnastoletnią srebrnowłosą na ręce i czmychnąłem z nią do swojego pokoju, by zająć się skręconą kostką. Oj, ale to parszywe dziewczę dostało później ode mnie ochrzan.. Więcej nie widziałem rudowłosej na dworze. Ale od Mistrza też mi się oberwało. "Nawet nie potrafisz upilnować przed upadkiem szesnastoletniej dziewki, sparciały idioto!", darł się wtedy na mnie. A ja nawet nie miałem ochoty protestować. Myślami byłem wtedy przy jasnowłosej panience, odniesionej przeze mnie później do swojego pokoju, i oddanej Annie pod opiekę.
Tym razem było inaczej. Moja różyczka nie była ranna, a ja już nie byłem wtedy cwaniackim osiemnastolatkiem, któremu się wydawało, że pozjadał wszystkie rozumy. Leciutko uciskałem delikatniejsze miejsca na jej stopie, by nie sprawić kobiecie bólu. Krótki masaż zakończyłem muśnięciem warg na jej wierzchu i powolnym podniesieniem się. Tak, by w jakiś sposób nie naruszyć dopiero co opatrzonej rany. Moment później zasiadłem po jej lewej stronie, ukrywając tym samym ranę na prawym boku. Mimowolnie, na moich ustach pojawił się czuły uśmiech, gdy tylko zawiesiłem wzrok na jej oczach. Na jej pięknych oczach, które widziały tak wiele złego, ale też i dobrego.
– Jutro urządzimy sobie wycieczkę do Różanego Dworu, jeśli zechcesz. Niedawno wybudowali go w mieście, znajdującym się trzy godziny jazdy stąd – zaproponowałem, mając na uwadze jej miłość do tych szlachetnych kwiatów. – Poza tym.. Pomóc ci z suknią?
DESIDERIO?
Długość mogłaby być lepsza, ale taka chyba wystarczy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz