niedziela, 15 lipca 2018

Od Gabrijela – Cd. Desiderii

 W milczeniu przysłuchiwałem się jej słowom. Jej głosowi, do którego było mi tak tęskno przez kilkanaście miesięcy, zdające się być wiecznością. Władczy, wręcz apodyktyczny ton, na który tak wielu się skarżyło, przy mnie zmieniał się na ten melodyjny, spokojny i delikatny. Pamiętam, jak kiedyś usłyszałem jej śpiew, zupełnym przypadkiem. Przechodziliśmy wtedy z pozostałymi gwardzistami obok różanych ogrodów. Młodziutka Desideria siedziała wraz z Anną na ławce, usadowioną między dumnymi, ciemnoczerwonymi kwiatami. Z dołu byłem w stanie dostrzec jedynie jej srebrne włosy, falami spływające na plecy. Ale mimo to, poznałem ją- niepozorną szesnastolatkę, przy której serce mimowolnie przyspieszało.
 – Dostaniesz kiedyś drugi bukiet. Ładniejszy. I większy – zapewniłem, wzrok wbijając w morze, widoczne kilkaset metrów dalej.  Właśnie tam, na piaszczystej plaży zrozumiałem, jakimi uczuciami obdarowałem, już wtedy zamężną, Wielką Imperator Yarry, pod przykrywką młodziutkiej, jasnowłosej dziewczyny. Pora była podobna. Późny wieczór, może wczesna noc.. Gwiazdy świeciły równie mocno, a na zewnątrz było ciepło.
 – Poza tym, masz pełne prawo do zapominania o niektórych sprawach, Różyczko. Grunt, że choć teraz mi o tym powiedziałaś – dodałem, słysząc jej słowa o obradach.  Znając Mistrza, zapewne będę pilnował bezpieczeństwa na zewnątrz sali. Lub dostanę misję. Niestety, Nicolas zupełnie nie dbał o stan zdrowia szkolonych przez niego gwardzistów, co często negatywnie odbijało się na całym oddziale. Idziemy zwartą kolumną, a tu nagle jeden pada przez wykrwawienie.  Na jej ostatnie słowa odwróciłem wpierw głowę, a później się. Uśmiech sam zagościł na moich ustach, gdy zdecydowałem się na podejście do kobiety. Dłonie usadowiłem delikatnie na jej talii, by w jakiś sposób nie spłoszyć srebrnowłosej istotki i równie leciutko musnąłem wargami alabastrowe wręcz czoło.
 – Zawsze uważałem, że pasują ci moje ubrania, najdroższa – wymruczałem wprost w jej skórę, nieco do siebie przyciągając.  Chciałem poczuć jej ciepło. Subtelny dotyk, niczym powiew wiatru. Ten cudowny zapach, na myśl przywodzący ogród pełen jej ukochanych kwiatów. Zresztą, tak jej podobnych.. Zwodniczo pięknych, ale również niebezpiecznych. Uważałem jednak, by zbytnio nie przegiąć z bliskością. Nie wiedziałem, czy Desideria sobie jej życzyła. Poza tym.. Rana, mimo opatrunku, wciąż pulsowała.
 – A teraz idziemy się położyć.. – dodałem, prawą ręką wędrując mocno w dół- pod jej pośladki. Nie chciałem, by gest ten uznała za naruszenie jej cielesnej nietykalności, temu też czym prędzej ją podniosłem, pozwalając, by choć przez chwilę usadowiła się wygodnie na przedramieniu. Nie zwracałem także uwagi na koszulę, która znacznie się podniosła. Zarejestrowałem to jedynie kątem oka, gdy ponownie ułożyłem swoją lubą na miękkim materacu. Sam zaś po chwili zająłem miejsce tuż obok.

DESIDERIO?
żeby nie było tak poważnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz