czwartek, 5 lipca 2018

Dniem czy nocą idziemy wytrwali..

w bitwach ogień hartuje nam pierś,
myśmy dawno już drogę wybrali,
jeśli nawet powiedzie - przez śmierć.
K. K. Baczyński, "Pocałunek"


CELESTIA ANASTAZJA LUDENBERG
22 LATA || FREYMERE || ELF || HETEROSEKSUALNA || PANNA || KOLOROWY WIATR [CZŁOWIEK] | KREW I WINO [ELF] || TWORZENIE TARCZY || ELEANEXE || ŁUCZNIK W KSIĄŻĘCEJ ARMII 

   Narodzonam przed dziewiętnastoma laty, podczas najchłodniejszego miesiąca roku. Dokładnie w pierwszy dzień zimy. Ironicznie – dziewczę nazywane Dziecięciem Słońca przychodzi na świat, gdy ten jest skryty białym puchem. Acz Dziecię Słońca nie jest moim imieniem, jak zapewne mądrzy się domyślili. Ujawnię je w trakcie. A teraz, posłuchajcie opowieści ciotki Ludenberg:
   Daleko, za oceanem, za górami, łąkami i lasami.. Daleko, w małej wiosce na południu Prusów Zakonnych przyszła na świat dziewczynka, zapowiedziana przez Siły Wyższe. Nikt jednak nie wierzył w to, że jasnowłose dziecko może być w jakiś sposób niezwykłe. Ludzie bardzo się mylili, ignorując wszystkie jej pytania i naturalną ciekawość. Cały zapał, z jakim podchodziła do życia momentalnie zbywali, uznając, że nie warto udzielać małej żadnych odpowiedzi. W końcu młoda Celestia nie wytrzymała. W wieku trzech lat pierwszy raz przybrała nowe ciało, co zaszokowało zarówno mieszkańców, jak i jej rodzinę. Wtedy też po raz pierwszy spróbowano ją zgładzić. Tarcza przypominająca światło słońca rozpostarła się nad drobnym ciałem przerażonej trzylatki, skutecznie hamując pędzące nań ostrze sztyletu. Starszyzna dała sobie spokój z próbami zabicia dziecka, nie chcąc ściągać na siebie gniewu ich boga. Następne dwanaście lat przeżyła w ciągłym strachu o swoje życie, znając niezrównoważonych mieszkańców wioski. Traktowali dziewczynkę, jak trędowatą; jakby przynosiła ze sobą Czarną Śmierć. 
   Zostawiona sama sobie, a jednocześnie pod ciągłym nadzorem starszyzny oddawała się swojemu ulubionemu zajęciu. Własnoręcznie wystrugała swój pierwszy łuk z drewna białego dębu, czym oczywiście dostała po głowie. Bo któż to widział, by piętnastoletnia dziewka bawiła się w rzeczy typowe dla mężczyzn? Któż to widział, by piętnastoletnia dziewka chodziła na polowania? I w końcu, któż to widział, by piętnastoletnia dziewka potrafiła się zmieniać w elfa, a jednocześnie władać tarczą, jakoby stworzoną z promieni słońca?
 W ciągu tych kilkunastu lat wielokrotnie przybierała postać błękitnookiej damy, co znacznie wyostrzało jej zmysły. Jednak któregoś dnia wrodzona ostrożność zawiodła. Matka była jedynym świadkiem zmiany. Widziała, jak ciało jej córki zaczyna delikatnie jaśnieć ciepłym blaskiem, by chwilę później stać się wyższe i smuklejsze. Po tym wydarzeniu stwierdzono, że następczyni kapłanki musi zniknąć. Dwóch młodzieńców, prawie w jej wieku, zostało wpuszczonych do domu z określonym zadaniem. Właśnie po nim, na plecach Celestii widnieją dwie blizny pozostawione na łopatkach, przypominające wyrwane skrzydła, których ta jednak nigdy nie miała. Jasnowłosa zbudziła się za późno, by całkowicie powstrzymać atak, acz osiemnastolatkom nie udało się jej zabić. Właściwie, to młoda Ludenberg sama ich pokiereszowała, prawie zabijając jednego z nich. Po tym wydarzeniu zdecydowała się na opuszczenie pruskiej wioski, położonej przy południowej granicy kraju. 
 Początkowo nie wiedziała, gdzie ma się kierować. Podążała przed siebie, z ufnością dając się prowadzić nogom. Podczas długiej wędrówki na południe kontynentu opanowała łucznictwo do czystej perfekcji, podobnie jak zmienianie postaci. Nauczyła się wtedy jeszcze wielu dość nieprzydatnych rzeczy, takich jak hiszpański taniec, granie na lutni, lirze.. Wyryły się gdzieś z tyłu jej pamięci, nie pozwalając zapomnieć zarówno o sobie, jak i o ludziach, którzy mieli cierpliwość uczyć tego młodą jasnowłosą. 
 W wieku 19 lat dotarła na wyspy Istari Atan. Dokładniej zawitała na kilka miesięcy w Telrenyi, acz nie zagrzała tam miejsca na dłużej. Niezrażona dalszą wyprawą, zawędrowała do Freymere, gdzie żyje do tej pory. 
 Jednak zanim znalazła się na wyspach, poznała nastolatka rok starszego od siebie. Niby tak różnego, a jednocześnie tak podobnego.. Doskonale ją rozumiał, mimo, że nie pochodzili z tego samego państwa. Ciemnowłosy Grek wprowadził ją w świat magii i bogów, tłumacząc jej wszystko, niczym cierpliwy, starszy brat. To on napomknął o miejscu idealnym dla Vedali, w którym żyją jedynie obdarzeni Boską Częścią. I to właśnie za jego sprawą znalazła się tutaj.
 Po roku wstąpiła w szeregi książęcej armii, wykorzystując w niej swój łuczniczy talent. Przez kilka miesięcy walczyła z docinkami, że to nie jest miejsce dla kobiety. Zwłaszcza tak niskiej i wątłej jak ona. Jednak wypracowała sobie szacunek i respekt dla swojego imienia. Acz przez cały ten czas nadal lubuje się w samotnych misjach, nie chcąc obarczać odpowiedzialnością drugiego wojownika.
 Przez lata spędzone na wędrówce nauczyła się szacunku do fauny i flory. Nie zabija zwierząt dla zabawy; stara się wywierać jak najmniejsze szkody naturze. Przyzwyczajona do życia na gałęziach drzew wypracowała w sobie doskonały zmysł równowagi, który ciężko zakłócić. Puszcze i lasy często uspokajały i dalej uspokajają zszargane nerwy niepozornej panienki. A zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu ułatwia jej wpychanie się w wąskie, niskie miejsca. Zaś wyrobione mięśnie rąk zapewniają stabilny chwyt gałęzi.
 W tym miejscu pozwolę sobie skończyć baśń o mojej skromnej osobie. Oczywiście podkoloryzowaną, a jakże! Jednak charakteru nie zdradzę.
 Dałam historię..
 Dałam wspomnienia..
 Charakteru nie dałam.
 Charakter musisz sobie wziąć sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz