wtorek, 10 lipca 2018

Od Desiderii c.d. Gabrijela

 Niesamowite, że mężczyzna tak pokaźnych gabarytów, jak Gabrijel potrafił poruszać się niemalże bezszelestnie. Dopiero jego przyjemny dotyk zdołał wyrwać mnie z krainy poczucia winy i lęku, przeganiając je. Podniosłam się na łokciach, z jednej strony zaskoczona, z drugiej zaś zaciekawiona. Jak na zawołanie serce zaczęło bić o wiele, wiele mocniej, niż powinno. Tak dawno nie widziałam go swobodnego, nieograniczanego przez kawały ciężkiego metalu, przez ludzi ochrzczonego mianem zbroi. Opalona skóra, naznaczona ciągle powiększającym się tatuażem, ale też licznymi drobnymi bliznami, boleśnie przypominającymi o trudach bycia gwardzistą. Przymknęłam oczy, czując ogromną ulgę po godzinach lawirowania pomiędzy kolorowymi paniami, wirowania na parkiecie.
 — Pierwszym razem nie miałam innego wyboru— odparłam z rozbawieniem, wracając do czasów, gdy jeszcze miałam pstro w głowie.
 Wezwana na audiencję u króla, schodziłam stopień po stopniu, uważając, by nie potknąć się o długą suknię. Pozornie dumna i niewzruszona, a jednak tak szczęśliwa widząc jasnowłosego podlotka, czekającego na dole. Zaraz potem znalazłam się w powietrzu, pchnięta przez młodą szlachciankę. Na odchodne rzuciła mi uśmiech przepełniony nienawiścią, zupełnie jakbym jakoś jej zawiniła. Wtedy jeszcze Tendarski organizm nie dojrzał, pierwszy i ostatni raz poczułam coś, co potem Gabrijel określił mianem bólu. Doprawdy paskudne uczucie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, dlaczego tak kłopotała mnie jego bliskość, gdy niósł szesnastoletnią Desiderię do swojej komnaty, a potem opatrywał skręconą kostkę. I ta pustka, kiedy zostałam oddana pod opiekę Anny, do końca dnia nie mając okazji na choćby ujrzenie mojego strażnika. Natomiast, nawiasem mówiąc, samej sprawczyni bałaganu nigdy więcej nie spotkałam.
 Kąciki ust powędrowały w górę na samo wspomnienie mojej pierwszej wizyty w Eriwall. Boże, jacy wtedy byliśmy lekkomyślni. Przyjemne ciepło rozniosło się po całym ciele, kiedy tylko jego wargi musnęły czułą skórę. Jak na niemą komendę, podniosłam się do siadu, podkulając lekko nogi. Tylko po to, by móc ujrzeć te wspaniałe oczy, spojrzenie przepełnione dziesiątkami gorących uczuć. Kochałam je równie mocno, jak ich właściciela. A potem wypowiedział to jedno słowo, przez które zamarłam. Suknia. Jedyne, co chroniło mnie przed ciekawskim wzrokiem innych i wymyślnymi plotkami zarówno na mój temat, jak i ukochanego. Przygryzłam policzek od środka, chcąc doprowadzić się do względnego porządku.
 — Nie założyłam halki— ostrzegłam go, mając nadzieję, że zrozumie, co miałam na myśli. Krępowałam się, oj jak bardzo się krępowałam, ale wiedziałam, że ten moment prędzej czy później musiał nastąpić— tylko bieliznę.
 A jednak wygrałam tę nierówną walkę pomiędzy sercem, a lękiem. Odwróciłam się tyłem do Rowana, pozwalając mu na odwiązanie sznureczków podtrzymujących przepastny ubiór. Zebrałam białe włosy z pleców na przód, ułatwiając mu zadanie.

GABRIJELU?
Powolutku i do celu~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz