piątek, 10 sierpnia 2018

Od Desiderii c.d. Gabrijela

 Przez cały ten czas wiedział o wszystkim, co zaszło podczas tamtego feralnego popołudnia, a mimo to milczał, czekał, aż będę gotowa wyznać mu prawdę. Tę, której nie znała nawet Anna. Przyłożyłam przedramię do czoła, czemu towarzyszyło cichutkie brzęczenie ozdóbek. Ciało płonęło żywym ogniem, za każdym razem, gdy czułam subtelny dotyk jego pełnych ust, przywołując wspomnienia sprzed lat. Zdecydowanie niepoprawne, biorąc pod uwagę to, że w postępowaniu Gabrijela nie wyczuwałam ani nutki pożądania, jedynie czystą miłość i akceptację wszystkich moich wad. Byłam mu za to wdzięczna, bowiem nie wiedziałam, czy mogłabym oddać mu się raz jeszcze, po zaledwie kilkunastu godzinach od przyjazdu. Nie, teraz pragnęłam jedynie jego bliskości, nieskażonej grzechem cielesności. Podniosłam się, przyglądając mu z nieskrywanym zaciekawieniem i rozczuleniem. Jak zawsze starał się ze wszystkich sił.
 Ułożyłam dłonie na jego szorstkich, uroczo zaróżowionych policzkach, kiedy tylko skończył obdarzać mnie tą drobną pieszczotą. Chciałam ponownie zanurzyć się w różnokolorowych tęczówkach, ujrzeć ten charakterystyczny uśmiech. Sama uniosłam kąciki ust, na widok jego miny- zupełnie, jakby i on czekał na tę chwilę od miesięcy. Delikatnie przyciągnęłam go ku sobie, nawet nie używając siły, bowiem dobrze wiedział, co chciałam zrobić. Pozwoliłam, by jego ręka pozostała na udzie, bezwiednie sunąc nieco w górę. Tam, gdzie tylko on mógł mnie dotknąć.
 Nikt inny.
 Nigdy więcej.
 Musnęłam jego wargi tak, jak dzisiejszego poranka, pozostawiając po sobie lekki niedosyt, przynajmniej taką miałam nadzieję. Uwielbiałam droczyć się z nim na każdy możliwy sposób. Słownie, czynami, czasami nawet nieświadomie. Lewa dłoń sunęła w dół, opuszkami palców wytyczając niewidzialną ścieżkę od policzka, do dolnej granicy jego szyi. Reszta ciała zasłonięta była przez uniform gwardzisty. Ale to dobrze, tak być powinno.
 — Nie rań się więcej, Cierniu—  wyszeptałam, oddechem drażniąc jego nieco spierzchnięte usta. Te same, w których wyczułam smak krwi, wybijający się nawet pośród tego słodkawego, naturalnego, tak dobrze mi znanego.— Nie cofniemy czasu. Nie zmienimy przeszłości. Nie wskrzesimy zmarłych. Anvan zawsze będzie przy nas, kochanie, dopóki pamięć o nim trwa, a nawet jeśli kiedyś zapomnimy, zajęci innymi pociechami...— Przerwałam, walcząc sama ze sobą.— Jeśli kiedykolwiek zdarzy się cud i wydam na świat kolejnego potomka, to pierworodny i tak pozostanie w naszych sercach. Skryty przed okrutną rzeczywistością, obserwujący swoich rodziców, jako jeden z aniołów stróży. Bowiem miłość rodziców nigdy nie przemija. Więc nie obwiniaj się, nie zadręczaj, nie rań, tylko o tyle mogę prosić...

GABRIJELU?
Jakaż wylewna się zrobiła :')

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz