Westchnienie samo wyrwało się z moich ust, gdy tylko usłyszałem tłumaczenia srebrnowłosej. Spojrzenie automatycznie skierowało się w dół, na jej splecione dłonie. Na palce, niemalże zbielałe od kurczowego zaciskania. Ułożyłem delikatnie rękę na jej plecach, chcąc jakoś w ten sposób uspokoić Różyczkę, zapewnić, że wszystko jest w porządku. Na nic więcej nie mogłem sobie pozwolić. Przynajmniej nie tutaj, na korytarzu, gdzie każdy może się zjawić. Włącznie z jej sparciałym do bólu kuzynkiem.
– Odprowadzę jaśnie panią do pokoju, Imperator – odezwałem się profesjonalnym tonem, kątem oka dostrzegając spojrzenie jednej ze służek. – I przyniosę pani wody, by choć trochę mogła się pani lepiej poczuć.
Gdy tylko młoda dziewczyna nas minęła, upewniłem się, że nikt inny się nie zbliża. Wtedy też objąłem swoją damę w talii, podnosząc ją jak wczorajszego wieczoru i delikatnie ucałowałem jasne, alabastrowe czoło kobiety. Tym samym dałem jej niewerbalny znak tego, by się nie denerwowała, nie przejmowała. W końcu nie miała już wpływu na wydarzenia z przeszłości. Nawet ona, tak silna i odważna.
– Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytania.. Słyszałem większość twojej wypowiedzi, gdy tamten odpadł. Tobias tak samo. Ale on był zbyt zajęty opieką nad Nicolasem, by zwrócić na to uwagę. A przynajmniej na to wyglądało – wymruczałem wprost do jej ucha, by mieć pewność, że tylko Desideria usłyszy moją wypowiedź. – I wybacz mi tamtą formalność. Wiesz, ściany mają uszy. I, niestety, służki też. A nie chcę ci robić problemów.
Kończąc swój krótki monolog, cicho westchnąłem poprawiając chwyt przy udach jasnowłosej. Jednak nie patrzyłem na jej blizny. Jeszcze nie teraz. Chciałem, by Różyczka się na to przygotowała. By w końcu mogła mi to opowiedzieć bez zająknięcia się; bez niepotrzebnego strachu, czy wstydu. Przyspieszyłem nieco kroku, schodząc w dół, ku korytarzowi na parterze, by stamtąd ruszyć do mieszkalnej części zamku. Na mojej twarzy gościł leciutki, niemalże niezauważalny uśmiech. Tylko dlatego, by jeszcze bardziej nie martwić Desiderii.
– A teraz panienka zacznie udawać słabą, bo się będzie tutaj roić od służby, szlachty i innych parobków – wymruczałem jeszcze, nim znaleźliśmy się w tłocznych korytarzach.
I korzystając z chwili sam na sam- musnąłem ustami jej ciepłe, miękkie wargi. Króciutko, acz z uczuciem i troską. Dopiero po tym pchnąłem grube, drewniane wrota, oddzielające część mieszkalną zamku od tej reprezentatywnej.
DESIDERIO?
Oj, oj, ale będzie dobrze, noo :C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz