Chłód wierzchniej warstwy opancerzenia przebijał się przez cienki materiał królewskiego stroju, mieszając się z gorącem bijącym od reszty ciała mężczyzny. Oparłam się policzkiem o jego pierś, szukając tego znajomego ciepła, które pokochałam jeszcze jako dziewczynka, dopiero co poznająca świat. Mówił o pogrzebie, poczęciu i adopcji, przez co biedne, zmęczone serce biło coraz to mocniej. Lecz nie nieprzyjemnie, a kojąco, niczym balsam nakładany na niewidzialne rany. Te na duszy goiły się najdłużej, przekonałam się o tym już podczas rekonwalescencji u kuzyna, kiedy Anna opowiadała mi o wszystkim, co stało się w Yarrże, otwierając kolejne szufladki mojej pamięci. Słowa pocieszenia raniły najmocniej, często rzucane bezmyślnie, byleby spełnić obowiązek dobrego znajomego, mającego gdzieś cierpienie drugiej osoby. Udowodniłam to Haemu już w pierwszym tygodniu po rozpoczęciu rehabilitacji, kiedy w przypływie nagłej złości rzuciłam w niego doniczką. Z tego zdarzenia najbardziej szkoda mi fiołków, tak ładnie zakwitły.
Skuliłam się w sobie z własnej woli, chciałam poczuć się jak najmniejsza, zmieścić w ramionach ukochanego bez zważania na moje spore gabaryty. Podkuliłam nogi prawie do samego brzucha, uważając, by nie zabrudzić schludnego umundurowania Gabrijela. Jeszcze narobiłabym mu jakichś problemów u Mistrza. Objęłam je lewą ręką, prawą wyciągając w górę, ku przyjemnie szorstkiemu policzkowi, przyozdobionemu powoli rosnącymi włoskami. Nawet nie miał czasu na ogolenie się, znów zaskarbiłam sobie zbyt wiele uwagi.
— Jak najbardziej jestem za pogrzebem. Przynajmniej jeden rozdział zostałby zamknięty, przynajmniej na ten moment.— Kiwnęłam głową, przytakując swoim słowom. Jednak spotkałam się jedynie z niemym pytaniem, wyrażonym przez jego oczy.— Po ostatniej z obrad, za miesiąc najprawdopodobniej zostanie wysłana ekspedycja. Czuję się zobowiązana do uczestniczenia w niej, choćby dla Anvana i Dary. Ktoś musi zadbać o pochówek zgodnie z tradycją, nawet jeśli do ziemi miałyby trafić nagie kości. Od tamtego momentu już wszystko powinno pójść właściwą drogą... I wtedy może w końcu przestaną męczyć mnie koszmary.
Ostatnie ze zdań wypowiedziałam szeptem, zupełnie ignorując ściskanie w gardle. Już nie miałam powodu do ukrywania czegokolwiek przed mężczyzną. Tak, chciałam go chronić, ale dzisiaj udowodniono mi, że nawet najsłodsze kłamstwa ranią gorzej od okrutnej prawdy.
— Poza tym... Myślisz, że w miejscowym sierocińcu potrzeba pomocnych rąk? Jestem tutaj zaledwie od wczorajszego poranka, ale już nie mogę znaleźć sobie miejsca. A w ten sposób przynajmniej przydałabym się na coś więcej, niż tylko wprawianie innych w zakłopotanie.— Jeden, niezręczny uśmiech mówił więcej, niż ja byłam w stanie.
Potrzebowałam absorbującego zajęcia, kiedy on dostanie wezwanie na misję lub polecenie bawienia się w strażnika, jak dzisiaj. Anna już dawno sugerowała mi, że praca z dziećmi mogłaby pomóc mi w porzuceniu przeszłości, więc może...
GABRIJELU?
Taka dobra duszyczka z tej Desi XD A długość powala, wiem ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz